wtorek, 13 listopada 2012

O włosach Ann słów kilka... part III


  W kolejnej części włosowego cyklu przedstawiam Wam Loreal Extraordinary Oil. Kolejny produkt, który ma mi pomóc w ogarnięciu moich nieszczęsnych kosmyków.
  Najpierw o samym produkcie. Sprzedawany w dwóch wersjach - dla wszystkich rodzajów włosów i dla tych farbowanych. Mimo, że mam ombre na głowie, wzięłam ten pierwszy. Opakowanie na plus bo przezroczyste - lubię widzieć ile mi produktu zostało. Co do konsystencji, myślałam że będzie gęstszy, w końcu to olej. Nakładać go można przed myciem włosów, na już umyte mokre albo na suche podczas stylizacji. Ja osobiście preferuję drugą opcję. Producent napisał, aby na dłoń zaaplikować dwie krople oleju a następnie nanieść go na włosy. I naprawdę, tyle wystarczy. Większa ilość obciąża włosy i są one po prostu tłuste. Dzięki temu olej jest wydajny (na powyższym zdjęciu zużycie po sześciu tygodniach przy myciu włosów co trzy, cztery dni).
  A co do efektu, ja i moje włosy jesteśmy zadowoleni. Są zdecydowanie wygładzone, miękkie a końcówki nawilżone. Dodatkowo stosuję także Loreal Elvive Full Restore 5 (KLIK!), które widocznie wzmacnia moje włosy - po kilku użyciach widzę mniej połamanych włosów podczas mycia i czesania. Odzyskałam nadzieję na uratowanie moich kosmyków przed fryzjerskimi nożyczkami. Jest coraz lepiej i jestem naprawdę przeszczęśliwa. Już nigdy nie zafunduję moim włosom trwałej - tęsknię za loczkami, ale doprowadziły one moją głowę do ruiny. Trzeba się przeprosić z papilotami i lokówką;)




1 komentarz: